"Crossride moje koło, jednak Tyś najlepsze jest. Już mnie nie opuścisz, nie, nie będę sam. Mówią Francja to nie wszystko, można bez niej żyć. Lecz nie wiedzą o tym, że najgorzej w życiu to, kwadratowe koła mieć, kwadratowe koła mieć". Czy aby na pewno? W necie krążą o nich legendy tworzone przez obie strony - hejterów i wyznawców kultu Mavica. Gdzie leży prawda?
Michał Śmieszek
A prawda leży jak zwykle po środku. Mavic stworzył całą linię kół systemowych dedykowanych do wielkiego koła. Najprostszym modelem w kolekcji jest właśnie Crossride. Koła słynne z kilku względów. Po pierwsze są relatywnie tanie, po drugie ich 26 calowy odpowiednik na rynku radzi sobie całkiem nieźle już od kilku dobrych sezonów, po trzecie mają tyle samo wrogów i przyjaciół. Tych pierwszych może nawet więcej. Niemniej Mavic nie raz i nie dwa potrafił pozytywnie zaskoczyć, więc gdy trafiła się okazja przetestować najtańszy zestaw kół systemowych, wybredni koledzy od razu stwierdzili, że moje ciężkie dupsko będzie najlepszą prasą potrafiącą obalić lub potwierdzić krążące po wirtualnym świecie opinie. No i tak chcąc nie chcąc stałem się posiadaczem pierwszego w życiu kompletu kół, których sam nie zrobiłem (za to zaplotła je jakaś bezduszna, żabojadzka maszyna).
Tuż po otrzymaniu paczki od polskiego dystrybutora zacząłem zastanawiać się, jaki system obrać, bo koła wbrew pozorom nie są lekkim i zwiewnym tematem do testów. Koniec końców wybór padł na długodystansowy wariant, gdyż tylko taka forma może przynieść w miarę rzetelną opinią. Z kołami Mavica będę bujać się przez cały sezon 2013. Dla łatwiejszego rozeznania wprowadzimy sobie nieco inny (być może ciekawszy) system podziału na pory roku Vivaldiego.
ZIMA ("L`Inverno")
Mikołaj zarobiony w tym roku był. Na gwiazdkę dostałem nowego misia, od żony ciepłe skarpetki. Ale później miły, białobrody pan w czerwonym kubraczku zreflektował się, że miś miał trafić do małej Zosi. W związku z tym pewnego styczniowego dnia pod obsypującą się z igieł choinką znalazłem wielkie kwadratowe pudło, a w nim całkiem nie kwadratowe koła Mavic Crossride Disc 29.
Koła jak koła....systemowe. Dwaj czarni Francuzi, podstawowy model. Na tle wyższych modeli, prostotę, brak lekkości bytu widać gołym okiem - ale tym razem nie należy traktować tego jako minus, lecz całkiem neutralnie. Oprócz wyżej wymienionych dwóch cech wprawne oko konesera dostrzeże jednak pewną "Francję-elegancję" kół Crosssride. Czarne trzykomorowe obręcze połączono równie czarnymi, płaskimi i prostymi szprychami Aero z charakterystycznymi piastami od wielkiego "M' za pomocą klasycznych nypli. Wszystkie wyżej wymienione elementy nie są "dziełami sztuki" jak ich starsi bracia, niemniej dłuto CNC musiało trochę się napracować - szczególnie w przypadku obu piast. Z resztą sami popatrzcie z bliska.
Przednie i tylne koło posiada po 24 szprychy zaplecione na dwa krzyże. Piasta przednia obraca się na dwóch łożyskach przemysłowych o powiększonej średnicy, gdyż wymaga użycia sztywnej osi QR15. Łożyska chronione są przez szczelnie przylegające dekle. Do przedniego koła producent dołącza adaptery umożliwiające konwersję na klasyczną oś 9mm. W testowanym komplecie zastosowano mocowanie tarczy na 6 śrub. Dla zdjęcia paru gram otwory montażowe zostały "rozcięte". co po pierwsze tworzy ciekawy efekt w przypadku stosowania kolorowych śrub, po drugie może okazać się zbawienne, gdy któraś z nich postanowi się skutecznie zapiec - teoretycznie łatwiej pozbyć się takowej używając brzeszczotu. (taka obserwacja własna)
Tylne koło obraca się na 4 łożyskach przemysłowych. Dwa znajdują się w korpusie piasty, dwa następne - w bębenku, co ma przedłużyć życie tego elementu. Mavic nie pokusił się o wersję QRM+ z możliwością kasowania luzu, dlatego skazani jesteśmy na wiarę w rzetelność i poprawność francuskiego producenta, a z tym bywa różnie....
Aluminiowa oś tylnego koła domyślnie akceptuje sztywną oś X12, jednakże Mavic również tutaj zapewnia odpowiednie przejściówki, z których byłem zmuszony skorzystać - rama Peak 29 2013 jeszcze nie posiada tak bajeranckich haków (może kiedyś)
Bębenek - sprzęgło piasty i właściwie jej najważniejszy element wykonano z aluminium. Jak wiadomo, to pozwala ująć kolejne parę gram, ale niesie za sobą przykrą (dla naszego portfela) konieczność korzystania wyłącznie z droższych kaset, gdzie tryby przyczepione są do aluminiowego pająka, a nie luzem. W przeciwnym razie twarde aluminium lub stal będzie wrzynać się w korpus sprzęgła, w skrajnym przypadku taka koronka jest w stanie "utorować" sobie drogę na całym obwodzie bębenka. Poniżej aluminiowy korpus "potraktowany" kasetą SRAM PG1070 - widać, gdzie kończy się pająk a gdzie zaczynają się pojedyncze tryby:
Skoro zaś mowa o mechanizmie zapadkowym, to tu warto powiedzieć, że Mavic stosuje adekwatnie do ceny mniej wysublimowany system TS2. Brzmi tajemniczo, ale Leonardo Da Vinci go nie wymyślił. Dwa przeciwległe pieski ślizgają się po zębatym pierścieniu wciśniętym w korpus piasty. Plusem rozwiązania Mavica jest nie tylko prostota, lecz także duża średnica owego elementu, dzięki czemu jest w stanie wytrzymać znacznie większe siły niż konkurencja. Szkoda mimo wszystko, że sprzęgło nie jest ujednolicone - czytaj: Francuzi nie zastosowali systemu TS4 (cztery zapadki), no ale za cenę 800-1200PLN nie można mieć wszystkiego.
Poniższa komputerowa prezentacja przedstawia, jak w teorii wygląda piasta Mavica od środka:
{youtube}fXAVK9cexM4{/youtube}
jeśli lubicie jednak mocne wrażenia rodem z Piły 6000, to środek wygląda tak:
Obręcze Crossride prezentują się nie mniej godnie, co reszta części. Wykonano je z aluminium 6106 i anodowano na czarno. Oba końce połączone są na tzw. "pin". W przeciwieństwie do droższych braci nawiercone są klasycznie - na wylot. Krawędzie otworów na szprychy zostały dodatkowo wzmocnione w procesie H2, czyli kucia. Skutkuje to większą odpornością na zmęczenie, szczególnie, gdy jedynie 24 szprychy muszą przenosić cały ciężar jadącego. Wewnętrzna szerokość, to stety/niestety 19mm, które zadowolą jedynie miłośników wąskich, gumowych kapci. Mavic zaleca stosowanie opon w rozmiarze od 1.5" do 2.3", choć przy tak wąskiej "szparze" 2.25 wydaje się być rozsądnym "maksem". Wewnętrza powierzchnia obręczy jest stosunkowo równa, dzięki czemu można łatwo przykleić do niej taśmę uszczelniającą i przerobić całość na system bezdętkowy.
Ważenie - końcowy akord pierwszego wrażenia. Tu furory nie było - koła są "budżetowe" i tak samo ważą: przednie 945g, tylne 1076g (bez tarcz i zacisków). Razem 2020g, czyli tyle ile podaje producent. Nie rozbierając kół na części pierwsze, można spokojnie założyć, że masa rotująca skupiona jest niestety na obręczach, które ważą powyżej 500g (strzelam około 520-540g). Odbija się to z pewnością na jakości przyspieszenia, którą może zrekompensować w pewnym stopniu jedynie odpowiednia sztywność całości. Aerodynamika płaskich szprych jest raczej pomijalnym "gratisem".
Pierwsza jazda odbyła się oczywiście w warunkach zimowych. Zaskoczenie to być może zbyt poważne określenie mojego stanu psychofizycznego, niemniej nowe koła kręciły się wyraźnie szybciej od poprzedników - firmowych kół Gianta. Ale to nie jedyny plus systemowych Mavic'ów. Drugi to wspomniana sztywność. 24 stalowe pręciki całkiem nieźle zniosły moje ~115kg i koła nie zwinęły się w chiński paragraf. Co więcej, okazało się, że da się na nich efektywnie przyspieszyć. Tak naprawdę, sztywność lub jej ewentualny brak była jednym z podstawowych elementów mojej pierwszej obserwacji. W necie naczytałem się sporo negatywnych opinii, dość żeby przypomnieć test Cayona, w którym zjechano Crossride'y za ich wiotkość. Doprawdy, ja nie mogę powiedzieć złego słowa w tej kwestii. Żebyśmy mieli jasność - to nie są koła typu "sztywne-jak-pal-Azji" i nic ich nie rusza. Co to, to nie! Moje ciężkie cztery litery potrafią sprawić, że przednie i tylne koło delikatnie pracuje np. podczas hamowania. Ale tak zachowują się wszystkie koła, z którymi miałem do czynienia, bez względu czy były plecione przez stołecznego specjalistę Marcela (Marceli Rowery) czy też konkurencję z Południa Polski - firmę Daveo (to się nazywa kryptoreklama). Krótko mówiąc sztywność adekwatna do klasy i ceny. I szczerze powiedziawszy nawet wolę, że koła będą trochę pracować, gdyż jak przypierniczę w krawężnik lub skałę, to mam niemal gwarancję, że obręcz przyjmie uderzenie i nie pęknie, ani nie odkształci się permanentnie od byle uderzenia.
WIOSNA ("La Primavera")
W tym roku, to sami wiecie...wiosna zaczęła się zimowo. Ocieplenie przyszło zupełnie niespodziewanie. Od dziewiczej jazdy minęło kilka miesięcy, w trakcie których komplet Mavic'ów przebył około 1500km. To nie jest odległość powalająca na kolana, niemniej pozwala wyrobić sobie już jakieś pojęcie o francuskim produkcie. Śnieg, sól i błoto nie zrobiły najmniejszego kuku - po rozebraniu mechanizmu zapadkowego ukazał się widok następujący: czystość, zero błota, piachu. Naturalnie czarna cienka tłusta powłoka. Zresztą sami spójrzcie na zdjecia wyżej.
Na obręczach pojawił się jedynie brud i nalot - pozostałości ciężkiej pracy drogowców dzielnie wysypujących ulice chemicznym zajzajerem. Rozcentrowanie...jest delikatne, boczne bicie w kilku miejscach, które w prosty sposób udało się wykasować. W moim odczuciu szprychy nie straciły pierwotnego naciągu, co być może jest zasługą specjalnie przygotowanych nypli - końcowy fragment jest tak nacięty, aby "uniemożliwiał" ich samo-odkręcenie się. Równie pozytywnie mogę wypowiedzieć się odnośnie bicia pionowego - tu także wszystko "w normie", czyli nie ideał, ale zupełnie akceptowalny wynik, którego próżno szukać w nowych kołach montowanych do seryjnie produkowanych rowerów.
Skoro rozcentrowanie było minimalne i dało się całkowicie usunąć, więc tym bardziej koło nie straciło, ale też nie zyskało na sztywności. Nie napiszę nic nowego, ani odkrywczego w tej kwestii. Założę się jednak, że chcecie krwi...mięsa....bólu i jadu, bez których każdy test, to nie test. Zadość uczynię tym pragnieniom.
Jeszcze zimą po pierwszych 100km na łożysku tylnej piasty pojawił minimalny luz, na tyle nie duży, że wyczuwalny jedynie podczas szarpania za koło. Nie będę ukrywał, że jego obecność spowodowała wysięk kurwików do gałki ocznej. No bo jak to....kur żesz mać. Nowe koła, tak przezaje...fajne, a tu taki zonk. Szybki "research" w necie zaowocował wyszukaniem informacji, że jest to całkiem...normalne i naturalne zjawisko, wynikające z docierania się łożysk. Ten tzw roboczy luz tylnej piasty powinien zniknąć po bardzo mocnym zapięciu koła w widelcu ramy. Chmmm....o tym, że luz roboczy jest potrzebny wie każdy średnio rozgarnięty szympans i tym bardziej mechanik rowerowy. Ale o tym, że trzeba koło, cytuję: "very firmly tighten", jakoś kłuci się z moim doświadczeniem i wiedzą odnośnie łożysk przemysłowych, które nie lubią takiego traktowania. Żabojadzkie łożyska są najwyraźniej inne...Faktycznie luz zniknął, ale dopiero po zastosowaniu szpilki Dartmoor Bolt-On. Tradycyjny zacisk dodawany do kół nie wzbudził mojego zaufania na tyle, żebym go potraktował tak brutalną siłą.
Z informacji uzyskanych od jednego z naszych czytelników oraz tych wyszukanych w necie, ta "łożyskowa przypadłość" dotyczy praktycznie wszystkich Crossride'ów bez względu na rozmiar koła. W moim przypadku dotyczyła wyłącznie tylnego koła, choć ponoć zdarza się także w przednim. O ile wyższe modele posiadają możliwość wykasowania luzu (system QRM +), to najprostszy model jest uboższy o to rozwiązanie. Przyznam, że jest to obecnie jedyny element, który mnie niepokoi i któremu poświęcam baczną uwagę. Bardzo mocne zapięcie tylnego koła szpilką na śrubę nie upośledziło moim zdaniem płynności pracy łożysk - nadal obracają się gładko, bez chrobotania, rwania, etc. Niemniej niepewność, co do ich żywotności nadal pozostaje.
Za chwilę rozpoczną się poważne maratony, w których rower weźmie udział, włącznie z wymagającą etapówką Bike Challenge, którą bardzo chciałbym ukończyć "na kołach", a nie "z kołami pod pachą". Na pocieszenie dopowiem, że czarne myśli odgoniła na jakiś czas bardzo sympatyczna przypadłość kół Mavic Crossride. Otóż opony założone na francuskie obręcze, genialnie i błyskawicznie uszczelniają się po zastosowaniu mleczka (a nawet bez niego). Co więcej, w moim przypadku wystarczyła jedynie porządna (i tania) stacjonarna pompka (Accent Service Pro), aby oba kapcie Michelin Wildr Racer'R "wstrzeliły się" w rant. Z identycznym skutkiem udało się założyć także testowe gumki Maxxis Icon.
Uff....koła się toczą, zaś w tle słychać końcowe akordy pierwszej części "Czterech pór roku" Antonio Vivaldiego, po przerwie rozpocznie się właściwie część druga: Koncert nr 2 g-moll "L`Estate", czyli lato...i wakacyjna miłość :) :).
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Czasami zdarza się, że los płata dziwne figle. Zdarza się również, że są one niemiłe...Tym razem padło na testowy zestaw toczydełek Mavica. Ale o tym za chwilę.
"L`Estate"
Poważnych maratonów nie było za wiele w lecie 2013. Niestety etapówka Bike Challenge także przeszła koło nosa. To oczywiście w żaden sposób nie mogło zaważyć na dalszych wynikach testu, ponieważ jazda na rowerze, to nie wyłącznie starty w zawodach, lecz również zwykłe bujanie się po lasach, górkach i wydmach. Praktycznie przez najgorętsze miesiące Maviki dały się poznać z jak najlepszej strony. Zarówno jeśli chodzi o odporność na rozcentrowanie obu kół oraz jakość pracy mechanizmu zapadkowego.
Po kolejnych dziesiątkach kilometrów koła utrzymały pierwotną sztywność i bardzo małą podatność na luzowanie się szprych. Moja masa oczywiście ma tu decydujący wpływ i dam sobie kierownicę skrócić, że lżejszy "użyszkodnik" uzyska jeszcze lepsze rezultaty w tej "dyscyplinie"
Bardzo pozytywnie zaskoczył francuski system zapadkowy. Mimo, że to dosyć prosta i skromna konstrukcja, to nie sprawiała żadnych problemów aż do TAMTEGO dnia. Chwała żabojadom, że potrafią zrobić nie tylko hydrauliczne zawieszenie w Citroeanach. Kłopot pojawił się za to zupełnie z innej strony. Kończąc pierwszą część testu wspomniałem o łożyskowej przypadłości tylnych piast w Crossride. Luz, który jeszcze do niedawno dawało się "wykasować" poprzez mocne ściągnięcie zaciskiem, w pewnym momencie powiekszył się na tyle, iż ta metoda przestała być skuteczna. Ten element jest wyraźną wadą toczydełek znad Sekwany. Szczęście w nieszczęściu, że można z tym spokojnie żyć i nawet nie stuka podczas jazdy. Irytuje bardziej sam fakt, że w takich kołach (nawet, jeśli najtańszych) w ogóle się pojawił.
Za to o wiele bardziej irytującą przypadłością okazało się "wypaczenie" elementów "spinających" oś i łożyska w tylnej piaście. Mowa przede wszystkim o dużej metalowej podkladce i zimeringu, które montujemy po lewej stronie i które sprawiają, że bębenek nie wyskakuje ze swojego gniazda. Ponieważ na potrzeby testu dość często sprawdzałem stan łożysk oraz zapadek, po pewnym czasie zaobserwowałem, iż z coraz większą trudnością przychodzi mi spasowanie całości. Na pewno wiecie, jak to jest...Niby wszystko proste - rozłożyć potraficie, ale złożyć do kupy już się nie daje. W trakcie jazdy zimering wyskakiwał z rowka na osi a bębenek zaczynał żyć po swojemu. No żesz ty orzeszku...Wyglądało to tak, jakby fabryczne spasowanie elementów było tak precyzyjne, że późniejszy demontaż powodował niemożność identycznego montażu. Porażka. Ale zawsze znajdzie się wyjście z sytuacji...W kazdym serwisie najlepszym narzędziem jest ciężki młotek...
Kilka mocnych uderzeń w stożkowatą podkladkę spowodowało jej lekkie "wypłaszczenie". Tym samym uzyskałem porządaną grubość - akurat tyle, aby wszystkie "puzzle" wskoczyły na swoje miejsce. Voila Mon Cheri, twoja mać! Nie róbcie tego jednak po pijaku...
"L`Autunno"
I nadszedł TEN dzień. Słonecznego poranka, spotkaliśmy się na kursie zbieżnym. Ja i kierowca bombowca w blachosmrodzie. Huk, przekleństwa. Pan "w długą" a koła w ósemkę. Nie do wyprostowania normalnymi metodami. Mavic, to na nieszczęście taki producent, który robi cholernie sztywne obręcze. To zaleta, ale jednocześnie wada, gdyż niewielkie uderzenia mają zerowy wpływ na ich centryczność. Za to te seriozne, trwale odkształcają obręcz. Bardziej plastyczna konkurencja daje się często naprawić, Mavic rzadko.
Na domiar złego, dystrybutor wycenił szkodę dosyć drogo, ale tego akurat spodziewałem się zasięgając opinni u innych użytkowników. Za wymianę obręczy systemowej, przeplecenie, czary mary - ponad 300PLN. Dżizas! Podjąłem męską decyzję - koła wylądowały w niebycie garażu. No i tak zakończył się długodystansowy test kół Mavic Crossride. Shit!
Podsumowanie
Tytułem usprawiedliwienia...Mamy już koniec sezonu 2014. W międzyczasie poważnie zastanawiałem się nad reaktywacją Crossride'ów ponieważ to całkiem dobre koła były(są). Mimo 24 szprych, są sztywne na tyle, że ciężkie misie mojego pokroju mogą im bezgranicznie zaufać. Sprzegło i jakość uszczelek także nie pozostawiają zludzeń - mamy w rękach produkt wysokiej jakości. Okazuje się oczywiście, że czasem wysoka precyzja wykonania jest aż za wysoka. No chyba, że za każdym razem mamy latać do autoryzowanego serwisu Mavic. Dam jednak sobie głowę ciachnąć, że nawet mechanik poddałby się po jakimś czasie. Wzorem konkurencji Francuzi mogliby zaimplementować stalowe wzmocnienie bębenka, które ogranicza wrzynanie się kasety w aluminiowe wypusty i to nie tylko w tym modelu, ale też w pozostalych. Różnica na masie? Żadna. Zadowolenie właścicieli bezcenne. To samo tyczy się łożysk, ale te można teoretycznie łatwo wymienić.
Modelem Crossride powinni zainteresować się nie tylko masywniejsi jegomoście, ale tak naprawdę wszyscy poszukujący względnie ekonomicznych a mocnych kół. Niekoniecznie do ścigania, lecz po prostu do codziennej jazdy. Tu sprawdzą się perfekcyjnie.
P.S Z najnowszych wieści....Polak potrafi. Wezwany do tablicy przez jednego z czytelników postanowiłem jeszcze raz przyjrzeć się zniszczeniom i ewentualnie podjąć desperacką próbę naprawy. Okazało się bowiem, iż balkonowa balustrada posiada jedną charakterystyczną szparkę - szeroką akurat idealnie na obręcze 19-20 milimetrowe. Aż żal nie wypróbować tak naturalnej dźwigni...zwłaszcza, że inne "ósemki" dają się tu całkiem ładnie prostować.